Rowerem tym opiekuję się od 2012 roku. Już wtedy był wyjątkowy z kilku powodów:
1. Electra – ta firma zdecydowanie wyróżnia się w tłumie. Wybór do najtańszych nie należy i sam kiedyś uważałem ceny za przesadzone, dopóki nie przekonałem się o precyzji wykończenia tych rowerów skręcając dziesiątki sztuk w serwisie.
2. Townie – Electra nie ma na celu tworzenia lekkich pojazdów, ale ten model jest wyjątkiem. Poza tym został kupiony w takiej wersji, jakiej nie znalazłem w całym Internecie. Chuda rama, wąskie opony, zgrabne szosowe hamulce itp. Do tego żadnych zbędnych dodatków – nie były potrzebne w rowerze do rekreacji w sprzyjających okolicznościach przyrody.
3. Geometria – konstrukcja zapewnia wygodną, siedzącą, wyprostowaną pozycję. Podobną zapewnia większość modeli Electra dzięki ramom wzorowanym na motocyklach typu Hot Rod.
W 2020 roku przyszedł czas na większe prace serwisowe. Cały napęd nadawał się do wymiany, więc zmieniłem, odchudzając go tym samym o pół kilo. Nie było to ani trudne, ani kosztowne. Dwie stalowe tarcze zastąpiłem jedną aluminiową, ośmiorzędowa kaseta ustąpiła miejsca dziewięciorzędowej. Do tego oczywiście nowy łańcuch, który był za krótki (zobaczcie ten długi ogon), ale byłem na to przygotowany. Zawsze szkoda mi było wyrzucać fragmenty skróconych łańcuchów. W końcu się przydały. Poza częściami eksploatacyjnymi potrzebowałem innej przerzutki i manetki. Miałem co trzeba po przebudowie Corrateca.
Co otrzymałem?
1. Ten sam zakres przełożeń mimo pozbycia się jednej zębatki z przodu.
2. Bardziej estetyczny wygląd po wyrzuceniu przedniej przerzutki.
3. Redukcję masy z 12,5 do 12kg.